sobota, 21 czerwca 2014

Prolog

Postacie ubrane w ciemne stroje powoli odwracały się i kierowały do wyjścia po to, by odjechać do domów i na tym zakończyć swoją żałobę. Jednak ona nigdzie się nie wybierała, tylko niewzruszona patrzyła na oddalających się członków rodziny i znajomych. Trwała nad świeżo zakopanym grobem i jak na razie nie zamierzała się nigdzie ruszać. Nadal nie potrafiła zrozumieć dlaczego tak się stało, dlaczego Bóg postanowił odebrać jej tak bliską osobę, jaką był jej brat. Ta cała sytuacja wydawała jej się jednym wielkim koszmarem, z którego nie potrafiła się obudzić, a który jednocześnie stał się częścią jej życia. Nagle bezsilnie upadła na kolana, pod wpływem emocji jakie nią targały. Jednoczesna pustka i uczucie bezsilności w obecnej sytuacji nie dawały jej normalnie funkcjonować przez co z minuty na minutę wszystko do niej docierało.
- Dlaczego mnie zostawiłeś? - wyszeptała ledwie słyszalnie.
Była teraz taka bezbronna.
- Dlaczego zostawiłeś mnie samą na tym paskudnym świecie? - szeptała dalej.
Po jej policzkach zaczęły skapywać pojedyncze łzy, które przerodziły się w rozhisteryzowane szlochy. Skulona na ziemi trzymała się za kolana. Tego dnia stała się taka słaba i nieodporna na ból.
Nie pamiętała jak wróciła do domu, ale gdy się obudziła była w swoim pokoju, w którym przesiedziała cały dzień, tydzień i wreszcie wyszedł  miesiąc. Pierwsze dni były dla niej najgorsze. Z każdą kolejną dobą uświadamiała sobie, że czasu nie cofnie. Godzinami przeglądała ich wspólne zdjęcia zadając sobie tym samym jeszcze większe cierpienie. Pokój opuszczała jedynie w celach fizjologicznych. Nie chciała jeść, więc była do tego zmuszana przez rodziców, którzy wcale nie radzili sobie lepiej. Jednak oni z upływem kolejnego miesiąca pogodzili się ze stratą syna, a ona nadal tkwiła w tym samym punkcie.
Została wysłana do psychologa. Z czasem wizyty u niego zaczęły jej w minimalnym stopniu pomagać. Po upływie 3 miesięcy od pogrzebu powróciły do niej niewielkie siły. Wstawała rano, wychodziła z pokoju, jadła, zaczęła znowu uczęszczać do szkoły. Jednak nadal codziennie przychodziła na cmentarz, gdzie siedziała godzinami. Nie raz zdarzało jej się tam zasnąć, ale zawsze budziła się u siebie w łóżku. Zasada była prosta, jeżeli nie wróciła do 20:00, jej tata jechał po nią i zabierał do domu. W szkole nie odzywała się do nikogo, na co grono jej przyjaciół  reagowało od razu próbując do niej zagadać, zaoferować wsparcie lub pomoc. Jednakże wszystkie ich starania szły na marne. Odpychała wszystkich. Bez wyjątku. Chciała samotnie żyć cicho krwawiąc.
Stała się chamska, agresywna i wulgarna. Polubiła to. To był jej nowy sposób na życie. To była jej szklana maska.
Po upływie 365 dni, wszystko było już jasne. Wiecznie uśmiechnięta i wesoła nastolatka, otoczona przez liczne grono przyjaciół upadła i umarła. Na zawsze. W jej miejsce narodziła się nienawidząca wszystkich dziewczyna. Jej nowa osobowość zapanowała nad całym jej ciałem. Zmieniła ją. Zaczęła wszczynać bójki, przez co nie raz została zawieszona w prawach ucznia. Rodzice uważali, że przyczyną tego wszystkiego jest całe to miejsce, w którym wszystko kojarzy jej się ze zmarłym bratem. Z dnia na dzień, w środku pierwszego semestru kupili nowy dom, leżący 2 godziny drogi od aktualnego miejsca zamieszkania. Zadecydowali o przeprowadzce, jako jedynym rozwiązaniu. Nie obyło się bez kłótni i padających wyzwisk.
Jednak decyzja zapadła.

_____________________________________________________________________

Zapraszam do oglądania zwiastunu, który można znaleźć w zakładce po lewej stronie.




2 komentarze:

  1. Właśnie przeczytałam prolog i muszę powiedzieć,że to opowiadanie będzie naprawdę ciekawe. Szkoda mi tej dziewczyny bardzo przeżyła śmierć swojego brata, mam nadzieje,że nowe miejsce ją zmieni na dobre ale przynajmniej ktoś jej pomoże.
    czekam na pierwszy rozdział!
    http://lit-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń